Asmodeus - 2010-10-03 00:36:13

http://img201.imageshack.us/img201/5083/homelivingroominteriord.jpg

Asmodeus - 2010-10-03 01:17:05

Salon o dziwo był bardzo oświetlonym miejscem, wszakże słońce wcale tak wielce nie szkodziło jego skórze. Służba krzątała się po pomieszczeniu szykując wszystko uważnie. Asmodeusz spojrzał w stronę kucharza, był to średniego wzrostu mężczyzna o naprawdę przeciętnej urodzie. Trzymał go tu dlatego iż lepszego nie znalazł. Zatrzymał go w trakcie pracy.
- To jest Toby.. będzie zanosił twoje jedzenie gościom. Wracaj do pracy.
Rzekł pozwalając mężczyźnie odejść, rozejrzał się po wystroju poprawiając kwiaty w wazonie, jasne lilie. Zerknął na chłopaka i podszedł do niego poprawiając mu muszkę.
- Najlepiej jak nie będziesz się odzywał, rozumiesz?
W tym momencie do pomieszczenia wszedł jeden z pierwszych i najmniej lubianych gości. Asmodeus spojrzał w stronę wysokiego Wampira o złocistych, krótkich włosach oraz szarych oczach. Wysoki, o silnej budowie zdający się na większego od Asmodeusza.
- Witaj Rajzel..- rzekł spokojnie witając go chłodnym spojrzeniem.- Jak zawsze przed czasem.
Rajzel wydawał się zadowolony z powodu tego iż widzi Asmodeusa, dlaczego więc tamten miał odmienny ku niemu stosunek? Złe wspomnienia? Prawdopodobnie.
Złotowłosy spojrzał na Tobyego z zaciekawieniem, nie przypominał sobie tego chłopca a często bywał w tym apartamencie odwiedzając przyjaciela, za którego Asmodeusza uznawał, a nawet zawsze pragnął czegoś głębszego niż to platoniczne uczucie.
- Nowy nabytek? Słodziutki.. ty to masz szczęście.

Toby McCain - 2010-10-03 01:34:59

Toby cofnął się, słysząc słowa przybysza, nie chciał już tu zostawać. I chciał zdjąć tą durn muszkę. Poszedł szybko do kuchni za kelnerem, który zdawał mu się przyjemniejszy.
Spojrzał na niego niepewnie w nadziei, iż nie oberwie mu się za tę ucieczkę. Zamachał lekko nogami, zerkając przez okno. Przez chwilę nawet rozważał ucieczkę, jednak było zbyt wysoko. I ciągle miał ten durny nadajnik. Już sobie obiecał, że w pierwszej wolnej chwili spróbuje go w łazience zdjąć. Wolał nie kombinować pod okiem kucharza.
Nie ufał mu, jak z resztą komukolwiek w tym domu. Spuścił wzrok. Bał się. Choć sam już nie wiedział czego. Chciał tylko uciec.

Asmodeus - 2010-10-03 01:43:49

Spostrzegł jak chłopak ucieka ale w tym momencie wolał zostać sam na sam z Rajzelem. Wiedział jednak iż nie musi czuć zagrożenia tym, że złotowłosy zapragnie dotknąć jego zdobyczy. Zawsze to on własnego tyłka musiał pilnować, Rajzel był jedynym który chciał Asmodeusza zniewolić. Cóż, nie udało się z tego rozpad przyjaźni.
- Siadaj, poczekajmy w spokoju na resztę.- rzekł sucho patrząc na wejście, drzwi otworzyły się a w nich stanęli zwykli ludzie, mężczyźni młodzi aczkolwiek zupełnie wtapiający się w tłum, niczym nie wyróżniający.- Witajcie, naprawdę wspaniale was widzieć.
Powitał ich niskim ukłonem, okazując swą finezyjność w klasie. Był dobrze wychowany, zawsze zachwycał tym, skradał serca na bankietach młodych, starych dam jak i męskiego grona. Z lubością więc wykorzystywał i to nieraz własne atuty.
W tym czasie krzątająca się pokojówka dostrzegła nowy nabytek Asmodeusa. Była to młoda dziewczyna o miodowych oczach i brzoskwiniowych włosach, delikatna, młodziutka. Podeszła zaciekawiona do Tobyego poprawiając swą sukienkę okrytą fartuszkiem.
- Jesteś tu nowy?- spytała nieśmiało.- Widzę po obroży że tak.. ostatni z nią zniknął jakiś czas temu..
Szepnęła cicho patrząc na Tobyego współczującym spojrzeniem. Widocznie kobieta coś wiedziała.

Toby McCain - 2010-10-03 01:50:46

Obserwował wampira zza drzwi, nie słyszał niczego zbyt wyraźnie, ale to nie było potrzebne, by wiedzieć, że wszyscy są pod jego dużym wrażeniem. Westchnął cichutko. Widział też, jak dziwne relacje ma jego oprawca z tak ciepło do niego nastawionym przyjacielem. Postanowił się nad tym jednak zbytnio nie zastanawiać.
Spojrzał na kelnerkę niepewnie. Nie czuł się dobrze z tym, że ktoś wiedział. Obiecał już sobie, że kiedy ucieknie nigdy nikomu nie opowie o tym, jak go traktowano, co z nim robiono.
- Co się stało z nim?
Zapytał niepewnie. Domyślał się, że był nieposłuszny i Asmodeus potraktował go zbyt surowo. Miał jednak nikłą nadzieję na inną odpowiedź. Chciał usłyszeć, że udało mu się uciec, lub, że wampir go wypuścił.

Asmodeus - 2010-10-03 02:02:14

Pokojówka rozejrzała się chcąc być pewną że nikt nie dowie się że papla jęzorem, jak zawsze zresztą. Przysunęła dłoń do swych malinowych ust i zbliżyła się bardziej. Widocznie o takich rzeczach w domu nie można było mówić. Na szczęście jednak Asmodeus był zbytnio zajęty gośćmi których musiał zabawić swą osobą.
- Ja dokładnie nie wiem, ale mówią, że nie żyje.. nie wiadomo jednak czy po prostu nie uciekł. Pan jednak nie zdał się zbytnio zdołowany jego stratą, w sumie już dawno przestało go cokolwiek obchodzić po tamtym wydarzeniu..
Gwałtownie zakryła swoje usta dłonią orientując się że za dużo mówi. Spojrzała w bok dostrzegając spojrzenie swego pana, dość podejrzliwe. Uśmiechnęła się beztrosko i odeszła od Tobyego wracając do swych spraw, pozostawiając go z niewiedzą.
Wampir natomiast obserwował jak pokojówka rozmawia z chłopce jednakże nie słyszał co mówią. Wrócił więc do omawiania ważnych firmowych spraw a także nabijania się z konkurencji. Był zupełnie inną osobę wśród towarzyszy, dlaczego więc tak bezlitośnie traktował swego niewolnika?
- Panowie wybaczą.. pójdę sprawdzić co z posiłkiem.
Rzekł kierując się w stronę Tobyego, pociągnął go za rękę ściągając z parapetu. Prowadził go w stronę kuchni, aby sprawdzić jak mają się przygotowania.
- Za moment przyniesiesz nam jeść, zrozumiałeś?

Toby McCain - 2010-10-03 13:40:39

Toby przyglądał jej się, sam się rozejrzał, rozumiejąc, że tej rozmowy nie powinno w ogóle być. I, że nie będzie mógł o nic dopytać Asmodeusa, więc teraz musi wyciągnąć tyle informacji, ile się da.
- Czy Pan kogoś już zabił?
Chciał wiedzieć. Bał się śmierci. Sam nie wiedział, czy nie jest jeszcze gorsza, niż życie w takim poniżeniu. Takie życie można było jakoś przerwać, skończyć, zrobić cokolwiek. Uciec. Dłgo kombinować, a potem zwiać. Ale śmierć? To była ostateczność, pustka. Bezistnienie dla tego, kto nie wierzył w Boga, a Toby właśnie ateistą był.
Widząc spojrzenie Pana, czekał chwilę, aż ponownie zajmie się swoimi przyjaciółmi, po czym szybko dogonił kelnerkę, powtózył pytanie. Chciał wiedzieć, na czym stoi, nie chciał pozwolić, by mu uciekła.
Nie miał jednak za wiele czasu, czekał chwilę na odpowiedź, po czym odsunął się, widząc swojego Pana w drzwiach. Spojżał na niego niepewnie, kiedy został ściągnięty z parapetu skinął głową.
- Dobrze.
Odpowiedział. Spojrzał w stronę tac. Miał jedynie nadzieję, że z niczym się nie potknie.

Asmodeus - 2010-10-03 13:53:30

Niestety nim Toby zdążył dopytać o coś więcej, dziewczyna uciekła mijając swe Pana ze spuszczoną głową. Asmodeus miał także wielką nadzieję, że Toby nie potknie się o nic, że wszystko pójdzie w porządku. Wszakże w tym domu wszystko zawsze szlo jak po maśle, nie mógł stracić dobrej reputacji niezdarnością swej zabaweczki.
Wrócił za moment do swych gości, którzy jak zwykle żartowali na temat tego co się wyprawia w kraju, różne kryzysy, upadłości wielu firm. Oni byli tymi szczęśliwcami którzy dobrze się trzymali, którzy mogli współpracować z Wampirami. Nie można było się sprzeczać ale winiarnia Asmodeusa jak i perfumeria Rajzela, były na szczytowych warunkach.
- Już za moment mój nowy słodki nabytek przyniesie nam jedzenie.- rzekł ciemnowłosy zasiadając na wygodnym fotelu.- Znacie zasady panowie? Żadnego dotykania..
Rajzel jedynie spojrzał na Asmodeusza z bladym uśmiechem, a dwójka pozostałym westchnęła z rozżaleniem. Wiedzieli że każdy pracujący u niego był niebywale pociągający, dlatego zawsze zaznaczał iż nie mogą nikogo tknąć. Zwłaszcza nowych nabytków.
Kucharz podał Tobyemu dużą tacę z daniami, poprosił jeszcze aby chłopak uważał jak będzie szedł. Wszystkim bowiem mogło się oberwać, zły Asmodeus nieraz doprawił swoje słodkie gosposie o parę blizn.

Toby McCain - 2010-10-03 14:04:00

Toby starał się nie słuchać tego, jak jest nazywany. Zamknął oczy, spokojnie czekał na jedzenie.
Złapał tacę w obie ręce. Nie obchodziły go słowa kucharza mówiącego, że wykwalifikowana służba umiałaby na jednej, że coś może nie pasować. Nie chciał nic wywrócić, więc postanowił przejść się dwa razy. Nie miał, jak patrzeć pod nogi, niosąc dużą tacę. Położył ją na stoliku, nie odzywając się, nie patrząc na nikogo i natychmiast cofnął się do kuchni, potykając o próg. Szczęśliwie nie upadł, ale zanotował sobie, żeby bardziej na nim uważać. Poprawił spodnie zdecydowanie zbyt opięte na pośladkach, złapał tacę. Spojrzał podejżliwie w stronę butelki wina, która jego zdaniem tylko czekała, żeby upaść.
Wolnym krokiem ruszył, uważając ostrożnie na każdy krok. Ładnie minął próg, spoglądając na trzęsące się kieliszki i wino, które kręciło się w butelce niebezpiecznie.
Już był przy wszystkich, kiedy nie dostrzegając zawiniętego dywanu, o który się potknął, wszystko wywracając i wylewając na Pana i jego gości, siebie obijając o stolik. Pisnął niepewnie, cofając się.
- Przepraszam, to wypadek...
Jękął cicho, patrząc na nich. Nie wiedział, czy uciekać, czy zostać, co robić.
- Przepraszam...

Asmodeus - 2010-10-03 14:16:37

Asmodeus spoglądał kątem oka na wchodzącego Tobyego, modlił się w duchu aby wszystko poszło cacy, ale.. niestety.. Podniósł się z siedzenia gdy całe jedzenie wylądowało na nim i jego gościach. Wszyscy podnieśli się, spojrzeli na chłopaka z oburzeniem bądź zaskoczeniem.
- Szlag by to..!- warknął Asmodeusz już ściskając mocno pięści w dłonie, gdyby nie silna dłoń która opadła na jego ramie, zrobiłby dredziarzowi krzywdę.- Wybaczcie za karygodne zachowanie tego pomiotu, jest nadal niedoświadczony.
Uspokoił się, spojrzał na właściciela dłoni którym okazał się być Rajzel. Odepchnął ją od siebie i zawołał pokojówki które od razu zaczęły wszystko sprzątać. Szczęście że goście zabrudzeni zostali nieznacznie.
- Spokojnie Asmodeuszu, gdyby nie był taki ładny, już bym wściekły stąd wyszedł.- rzekł jeden z gości.
Asmodeus jedynie przeprosił ich na chwilę ciągnąc za sobą Tobyego, do sypialni. Oczywiście nie zwracał uwagi na to, że wbijał w jego chude ramionko ostre palce. Wrzucił go do pokoju tak iż ciemnowłosy opadł na ziemię.
- Zostaniesz tu, ale szykuj się na karę.- rzekł chłodno zamykając za sobą drzwi. Stał przy nich rozluźniając krawat.- Na kolana śmieciu.

Asmodeus - 2010-10-09 12:28:47

Wszedł z chłopakiem na ramieniu, od razu posadził go na kanapie. Sam zasiadł na fotelu, zapalił cygaro. Zarzucił jedną nogę na drugą i przyglądał się obrazowi który widniał na ścianie. Zupełnie jakby pogrążył się w własnym wyimaginowanym świecie. Zastanawiał się co tak w ogóle ma zrobić z Tobym. Już powoli świtały mu pomysły. Może wyjdą na imprezę, pokaże się ludziom ze swoją nową zabaweczką.
- Lubisz imprezy? Nie ważne, i tak pójdziemy. Mam dość siedzenia w domu, a nie mogę ryzykować że uciekniesz.- zaciągnął się cygarem.

Toby McCain - 2010-10-09 12:43:07

Skinął głową na zadane pytanie. W gronie przyjaciół czasem coś robili. Puszczali muzykę, kiedy udawało się załatwić radio, czasem wódka, ale Toby nigdy nie pił. Nawalił się raz i mu zbrzydło - piekło gardło, kręciło się w głowie, potem było niedobrze i cały dzień był ciężko chory. Nie rozumiał ludzi robiących to dla zabawy. A jednak bawić się lubił - potańczyć, powygłupiać się. Nie wiedział, o jakiej imprezie mówi wampir. Nie wychodził poza dzielnicę rebelii, nie wiedział wiele o innych.
Podciągnął nogi i oparł o nie głowę.

Asmodeus - 2010-10-09 12:48:24

Wampir tym razem miał na myśli zwykłą imprezę, jakąś większą dyskotekę czy klub. Spotkanie z przyjaciółmi. Zwykle nudził się po jakimś czasie, nie lubił bawić się gdy nikogo interesującego pod ręką nie miał. Teraz był Toby, do którego o dziwo zaczynał się przywiązywać. Tak to już jest, trudno wyrzucić dobrą zabawkę.
- A tak!- podskoczył i spojrzał na niego.- Wy musicie coś jeść prawda? Zaraz.. Kimochi!
Klasnął w dłonie a w salonie pojawił się kucharz, ten sam co wczoraj. Spojrzał na Asmodeusa i ukłonił się nisko. Pamiętał wczorajszy incydent, spojrzał na chłopaka gburowato. Miał szczęście że to nie jemu się oberwało.
- Przynieś mu coś do jedzenia. Co ty lubisz tak w ogóle?- spojrzał na chłopaka unosząc z zapytaniem brew.

Toby McCain - 2010-10-09 12:52:42

Wzruszył ramionami. Był nauczony jeść, co dają, nie znał za wielu dań. Chciał cokolwiek, jak zwykle z resztą. Utrzymał spojżenie kucharza, przyglądając mu się w podobny sposób. Nie lubił, kiedy patrzono na niego, jak na kogoś gorszego. Mruknął pod nosem, przeciągnął lekko.
Był głodny, może i potrafił wytrzymywać głód, ale ten trwał już jak dla niego zbyt długo.
- Cokolwiek, byle było tuczące.
Mruknął jedynie. Nauczył się jeść to, co tłuste, żeby nie tracić zbytnio na wadze. Już był zbyt chudy.

Asmodeus - 2010-10-09 12:57:31

- Słyszałeś? Przynieś coś tuczącego, ja się na jedzeniu nie znam więc nic nie zaproponuje. Ma być dobre.
Mruknął do kucharza i zasiadł z powrotem na fotel. Wyciągnął spod ławy dwa kieliszki i koniak, nalał do dwóch i podsunął chłopakowi. Spojrzał na niego spojrzeniem które nie przyjmowało odmowy.
- Napij się. Rozgrzeje cie i pobudzi do życia. Masz wory pod oczami.- rzekł samemu upijając łyk, już w powietrzu czuć było zapach pieczonej pieczeni.- Ile ty masz w ogóle lat? Masz mi opowiedzieć o sobie.

Toby McCain - 2010-10-09 13:01:04

- Siedemnaście. I nieznoszę alkoholu.
Mruknął w nadziei, że nie będzie musiał tego pić. Nie wyglądało i nie pachniało zachęcająco, do tego chłopak po prostu wiedział, że będzie paskudne. On nie pijał.
- A te wory od zawsze. Mało sypiam.
Dodał. Nie wiedział, co miałby mu o sobie opowiedzieć. Co może obchodzić kogoś takiego, jak on?

Asmodeus - 2010-10-09 13:15:36

Nadal rozkoszował się cygarem, dym roznosił się w powietrzu. Mimo tego iż był Wampirem uzależnionym jedynie od krwi, lubił cygara. Czuł to dziwne drażnienie wdychanego dymu. Zmrużył oczy, cóż nie powinien go do czegoś takiego zmuszać. Skoro chłopak nie chciał pić.. nie wiedział co traci.
- Siedemnaście.. w takim razie powinienem pójść siedzieć. Jesteś nadal niepełnoletni.- mruknął jednakże nic sobie z tego nie robił, i nie zamierzał.- Gdzie się urodziłeś? Gdzie mieszkałeś, czy masz znajomych.. Zainteresowania.. Wszystko. Nie myśl że zależy mi tylko na pieprzeniu twego ciała, co jak co, ale dmuchanych lalek nie lubię. Tak samo jak dziwek..

Toby McCain - 2010-10-09 13:23:11

- Więc porwałeś mnie dla towarzystwa? Zabawne.
Syknął. Właśnie, jak dziwka się czuł. Był pieprzony, robił, co mu karzą i tyle. Był zabawką. Odwrócił wzrok, miał nadzieję, że Pan nie zdenerwuje się na niego. Bał się go. Zaczął powoli odpowiadać.
- Nie wiem, gdzie się urodziłem, mieszkałem w dzielnicy rebelii. - odpowiedział, spoglądając w okno. Nie chciał patrzeć na tego wampira. Po prostu nie chciał. - Znajomych ma chyba każdy. I kilka osób, które pomagało. Nie mam zainteresowań, lubię przyglądać się innym. Doszukiwać się tego, dlaczego tacy są. Rozgryzać ich.
Dodał po chwili. Chciał tylko wrócić do swojego zapuszczonego własnego kąta, w którym porównując do tego miejsca było niesamowicie bezpiecznie.

Asmodeus - 2010-10-09 14:08:53

Wampir był pokręcony, nie każdy musiał rozumieć jego intencje. Zgasił cygaro słuchając go uważnie. Skoro uwielbiał rozgryzać innych, coś kiepsko mu szło z Asmodeusem. Uśmiechnął się z rozbawieniem, przeczesał swe długie, ciemne włosy i popukał się palcem w usta.
- Tak więc skoro kocham obserwować, dlaczego odwracasz wzrok? Czyżbyś nie potrafił mnie rozgryźć? Jestem tylko prostym Wampirem.- rzekł z nutą ironii.- Zdajesz się niewinny i uległy, a język masz naprawdę cięty.

Toby McCain - 2010-10-12 22:34:24

- Próba rozgryzienia cię doprowadziłaby do upadku wszystkich moich przekonań. Wolę uznać, że jesteś po prostu psychiczny.
Odpowiedział, mrużąc oczy. Tak. Nie chciał szukać tego, co popchnęło Asmodeusa do takiego zachowania, bo wiedział, że nie byłby w stanie znaleźć mu usprawiedliwienia. A więc przekonanie o istotach z natury dobrych ległoby w gruzach. A on tego nie chciał. Wolał już zamknąć się w swoim małym świecie, pokolorować własnymi kredkami i nikogo nigdy nie wpuścić. Zmieżył go spojrzeniem, kiedy usłyszał drugie zdanie.
- Ciekawe, jak mam nie być uległy, kiedy siedzę u wampira, istoty naturalnie silniejszej?

Asmodeus - 2010-10-12 23:13:21

- Czyli przyznajesz że jestem silniejszym.. to mądre.
Uśmiechnął się ckliwie. Westchnął głęboko i zgasił papierosa o metalową popielniczkę, która wyglądała na zupełnie nową. Podniósł się z siedzenia i skierował swe kroki w jego stronę. Usiadł obok niego, bardzo blisko. Złapał za drobny podbródek i zbliżył swe usta do jego ucha.
- Uważasz kogoś martwego za psychicznie chorego? Ja nie choruje skarbie..
Przygryzł mu płatek ucha, a dłonią pogładził udo. Chciał się przekonać czy nadal będzie miał taki cięty języczek kiedy do niego się zbliży. Szeptał głosem poważnym choć dość rozbawionym. Nie wiadomo jakimi emocjami się kierował w danym momencie.

Toby McCain - 2010-10-12 23:16:57

Zagruzł wargę, kiedy mężczyzna się zbliżył, przeszły go ciarki, gdy czuł, jak jego uszko jego przygryzane, patrzył za dłoń mężczyzny. Kiedy był tak blisko, bał się jeszcze bardziej - bał się, że powie coś nieodpowiedniego i zostanie ukarany. A jednak skoro jak dotąd nic się nie stało... znów wlepił spojrzenie w okno, zacisnął drobną pięść na udzie, nie chcąc na nim obcych dłoni.
- A takim razie jesteś anomalią.
Odpowiedział w miarę spokojnie.

Asmodeus - 2010-10-12 23:32:17

- Anomalia.. to już lepsze określenie. Tak, jestem nadnaturalną istotą. Zupełnie jak duch, prawda? Tyle że podobno duchy nie potrafią krzywdzić..
Warknął mu dość groźnie do ucha. Widział jak zaciska swą dłoń, ale nie przejął się tym. Nie obchodziło go to co w tym momencie chłopak czuł. Nie odsunął się, ani nie odtrącił go, to znaczyło iż czegoś się wreszcie nauczył. Zaśmiał się i odsunął podnosząc z kanapy. Czas się przygotować na wyjście.
- Założysz to co leży w sypialni na łóżku. Nie martw się, to nic zbereźnego. Zwykłe seksowne wyjściowe wdzianko. Nie mogę pozwolić na to, aby ktoś pomyślał że taszczę za sobą dziwkę.
Mruknął samemu podchodząc do okna, odsłonił na chwilę zasłony chcąc sprawdzić czy już zaczęło się ściemniać. Tak, pora była odpowiednia na przygotowania.

Toby McCain - 2010-10-12 23:41:17

Zamknął oczy, słysząc ton mężczyzny i to, co mówił, zaciskając dłonie mocniej, by nie zacząć drżeć. Bał się, że zaraz zostanie złapany, rozebrany, popchnięty na łóżko i... a jednak wampir odsunął się od niego, odszedł trochę. Toby miał ochotę się skulić. Bał się. Skinął głową. Cieszyło go, że dostanie w miarę normalne ubranie.
Wstał i odszedł do pokoju. Nie próbował uciekać, to nie miało sensu. Uda mu się, ale, jak coś konkretnego wymyśli. Zobaczył czarne rurki, bieliznę i szarawą tunikę. Ubrał się, spojżał w lustro. Musiał przyznać, że nie wyglądał źle. Choć wolał luźne ubrania. Wyszedł spokojnie i czekał, gdzie zabierze go wampir.

Asmodeus - 2010-10-14 00:23:25

Nie miał ochoty dziś się na niego rzucać, poza tym nie miałby z niego teraz pożytku. Po wczorajszym zapewne chłopak by dłużej niż półgodziny nie pociągnął. Potarł palcem swój sygnet który nosił na palcu, o ciemno niebieskim szafirze. Bardzo piękny, zakładał go jedynie w czasie w którym pokazywał swa osobę towarzystwu.
Podniósł się z kanapy kiedy Toby zaszczycił go swą osobą. Przyjrzał się jemu z uwagą, tak wyglądał o wiele lepiej niż w tamtych za dużych ubraniach. Widać teraz było te nieskazitelne cechy, drobne i kruche części ciała oraz ciasno opinane przez rurki, długie nogi jak i jędrne pośladki.
- Chodźmy.
Uśmiechnął się przywołując go ręką do siebie. Kiedy tylko chłopak podszedł do niego, założył mu na szyję obrożę, która miała już w sobie wbudowany paralizator.
- Odejdziesz dalej niż pięćdziesiąt metrów a prąd cię porazi. Lepiej niczego nie próbuj.
Szepnął mu do ucha i pokazał sygnet w który wbudowany był nadajnik. Wyprowadził go z domu i poprowadził do czarnego lexusa. Wsiadł z nim na tyły, mieli kierowce więc mógł spokojnie nacieszyć się bliskością Tobyego, którego wziął na kolana nie pozwalając mu się ruszyć. Już za chwilę odjechali spod rezydencji.

[z/t razem]

przedszkole publiczne kraków noclegi w ciechocinku Boka hotell Ăśver hela världen